Architekci projektując dla siebie dość często wpadają na świetne pomysły. Szczególnie gdy mają trudne okoliczności. Czy to lokalizacyjne czy finansowe. A najlepiej to wszystkie je naraz!
Choć dom wygląda na zwyczajną plombę miejską, to proces jego powstania był dużo bardziej interesujący. Za projektem architektonicznym stoi para młodych architektów i inwestorów: Marijn Boterman i Gwendolyn Huisman (w linku szeroko o całym tym projekcie). Ale dom ten nigdy by nie powstał gdyby nie pewien społeczny projekt innego holenderskiego biura, JagerJanssen. W skrócie SCARarchitecture polega na wyszukiwaniu w centrum Rotterdamu „martwych” miejsc, zapuszczonych kwartałów, bezsensownych wyłomów w zabudowie itp. i stworzeniu tam nowych, bardzo atrakcyjnych miejsc do zamieszkania dla ludzi z wyższym wykształceniem (jak się okazuje, przyciągnięcie i utrzymanie dobrze wykształconych rodzin to duży problem społeczny w centralnych dzielnicach tego miasta). W projekcie partycypują lokalne władze jako właściciel terenu i jego zarządcy.
Ten akurat projekt rozpoczął się w 2010 roku i otrzymał nazwę SCAR_19. Oto wyrwa w zabudowie, zapuszczona zieleń za prowizoryczną ścianą
Ze względu na szerokość działki, szybko został przemianowany na SkinnySCAR.
Dobrze pamiętam mój projekt z drugiego roku na studiach. Nie było mnie na pierwszych zajęciach i pozostała dla mnie jedynie szeregówka o trakcie 4,8m, której nikt nie chciał… Miało niby być trudno, ale dzięki wspaniałym prowadzącym (Jan Kubec, Damian Radwański) wyszło na 5, a mnie nauczyło, że ograniczenia są jedynie wyzwaniem do pokonania.
Co tam 480cm, tutaj projektanci mieli do wykorzystania zaledwie 370cm i to w szerszym miejscu! W takich przypadkach najbardziej interesujące są rzuty. Pomieszczenia zorganizowano w grupach, które odzwierciedlają ich użycie w ciągu doby…
Przyziemie: strefa wejściowa, wc, szafa, kuchnia z jadalnią (i wyjście do wspólnego ogrodu).
Piętro: salon i biblioteczka (używane najczęściej wieczorem). W salonie pustka tworzy optyczne połączenie z częścią jadalną, zawieszono tu siatkę do leżenia… Okna z biblioteki wychodzą na ulicę i ukształtowane są taki sposób, żeby były wygodne do… czytania.
2 piętro: sypialnia, pokój, łazienka, wc (część prywatna, noc). Nad wanną widzicie świetlik – skąd ja to znam, no skąd? 🙂
Całość ma powierzchnię 140m2. Na żółto zaznaczone są jedyne zamknięte pomieszczenia. Reszta to po prostu płynna przestrzeń. Pewnie już jesteście ciekawi wnętrz… Najpierw jednak ujęcia z zewnątrz:
Fasada została wykonana z ciemnej cegły, bardzo tradycyjnego w Holandii materiału. Jednak to tyle jeśli chodzi o historię… No może jeszcze ten misterny gzyms ma z nią coś wspólnego. Że okna takie duże na ulicę i bez firanek? Witamy w Holandii!
Mimo świetnej kompozycji fasady, najlepsze czeka nas w środku:
Mnie zatkało (ale jestem ciekaw Waszej opinii)… Czapki z głów!
zdjecia: Ossip van Duivenbode, Vincent van Dordrecht
27 czerwca 2017 at 13:56
Jak dla mnie absolutna bomba. Szczególnie ten pionowy blok schody-szafy-bibioteki-łazienka przemówił do mnie. Wymagał wielkiej wyobraźni i trochę odwagi.
27 czerwca 2017 at 21:19
Tak, przestrzennie wyśmienite…
13 lipca 2017 at 09:25
Strasznie nowoczesne – ok, rozumiem. Tylko dlaczego takie zimne i te betonowe ściany, one strasznie się kurzą i są bardzo zimne.
19 lipca 2017 at 11:34
Bardzo ładne aranżacje. Brawa dla architekta za pomysły. Naprawdę jest w czym szukać aranżacji, nie ma co mówić.
27 listopada 2017 at 13:13
I kto mówi, że sie nie da? Dla architekta wszystko jest możliwe;) Urocza jest ta siatka do odpoczywania w roli hamaka;)