Po wycieczce na drugą półkulę, tym razem dużo skromniej i znacznie bliżej. Właściwie możemy sobie nawet bez trudu wyobrazić, że to mogłoby powstać w Polsce:
Na Łotwie, w Kurlandii, nad rzeką Venta, niedaleko Kuldigi, powstało osiem czarnych stodółek. Architekci odpowiedzialni za tę realizację to Łotysze o przewrotnej nazwie: No Rules Just Architecture (NRJA)
Początkowo planowano jedynie dom wakacyjny. Ostatecznie powstał cały kompleks budynków do mieszkania dla jednej rodziny. Powód chyba znam… patrząc na tę scenerię, to sam – gdybym tylko miał takie możliwości – chciałbym tam mieszkać na co dzień. Pewnie nie jest to tylko moje zdanie:
Tak wygląda plan całego kompleksu:
1. brama wjazdowa
2. droga dojazdowa
3. domek dla gości
4. boisko do siatkówki
5. boisko do piłki nożnej
6. plac wejściowy
7. główne wejście i przybudówka
8. dom właściwy
9. wieża – studio
10. dziedziniec
11. garaż
12. magazyn
13. szklarnia
14. piwniczka
15. magazyn na drewno
16. wiata
17. budynek sauny
Pogrubiłem tytułowych osiem czarnych.
Wbrew nazwie pracowni, projektanci stosują się do zasad. I to bardzo. Główną zasadą podczas projektowania było niekonkurowanie z ekspresyjną w tym miejscu naturą. To właśnie z tego powodu budynki są podobne do siebie, minimalistyczne, nie zaburzają krajobrazu, a pięknie się weń wpisują. To naprawdę wielka sztuka z takim szacunkiem podejść do zastanego miejsca. Piszę tu nie tylko o architektach. Brawa należą się przede wszystkim inwestorowi. Po skali założenia widać, że finansowo udźwignąłby nawet jakieś szaleństwo a’la Daniel albo Frank (swoją drogą, to obydwaj mają polskie korzenie – może stąd ta ułańska fantazja 🙂 ). W tym wypadku naprawdę trzeba było sobie narzucić dużo ograniczeń i wytrzymać do końca… Efekt oceńcie sami (piszę dosłownie, poniżej wpisu czekam na komentarze!)
Choć z pewnością cały kompleks do tanich nie należał, to budynki są powściągliwe, skromne, wręcz ascetyczne. Nie szastamy powierzchnią (choć też przesadnie mała nie jest) i materiałami wykończeniowymi. Na dowód przyjrzyjmy się z bliska samemu domowi. Co ważne – wszystko powstawało etapowo. A więc na początku sam dom wyglądał tak:
Prawda, że skromnie?
We wnętrzach także minimalistycznie. Pod dachem znaleziono przestrzeń na dodatkowe miejsca do spania:
Ostatnie zdjęcie jest akurat z domku dla gości, ale w głównym jest analogiczne rozwiązanie.
Budynek został w późniejszym czasie rozbudowany, ale nigdy byście pewnie na to nie wpadli patrząc po samych zdjęciach. Poszczególne etapy pokazane zostały na tej animacji:
I zdjęcia całego założenia.
zdjęcia © Gatis Rozenfelds
Gdybym miał tę realizację opisać jednym słowem, byłoby to słowo „sielanka”. Taka nasza, swojska, słowiańska…
Na stronie pracowni możecie prześledzić jak to wyglądało w poszczególnych etapach rozbudowy: 1, 2, 3, 4. Znajdziecie tam też więcej rysunków.
Wiedzieliście, że architekci rzadko (prawie nigdy!) przyznają, że im się coś podoba, jeśli to nie oni są tego autorami i zawsze muszą mieć swoje „ale”? Często złośliwe. Nawet jest o tym kilka anegdot. Kiedyś o tym napiszę w innym dziale…
No więc w związku z powyższym, jako rasowy architekt, na koniec mam jedną, tycią, tyciuteńką krytyczną uwagę:
Ostatni etap zabudowy wokół geometrycznego dziedzińca prawie wszystko zepsuł…
24 sierpnia 2014 at 17:15
Wolałbyś, żeby były luźno rozrzucone, bez tej układności zamkniętego kompleksu?
A mnie się kojarzy z tradycyjnym wiejskim zabudowanym w czworokąt warmińsko-mazurskim podwórzem, na które wjeżdżało się często przez wierzeje stodoły.
Natomiast garaż mnie nieco zaszokował. Nie pasuje 🙁
24 sierpnia 2014 at 22:33
Tak się składa, że śledzę tę realizację na stronie NRJA od samego początku. Tak, jestem zawiedziony, że luźno rozrzucone domki zamieniły się w geometryczną kompozycję, wg mnie zbyt mocną w tym otoczeniu. To problem zarazem kompozycji i skali. W każdym razie najbardziej urzeka mnie etap drugi.
13 lutego 2015 at 11:42
Czekam na kontynuacje
13 lutego 2015 at 21:34
Tego domu czy ogólnie? Tak czasem bywa, że brak czasu na wszystko. Już niedługo nowe wpisy 🙂