Niedawno opisywałem Wam dom, którym zachwyciłem się już podczas moich studiów. Dziś kontynuuję tę serię – domów, które powstały podczas mojej nauki zawodu i mocno na mnie wtedy wpłynęły. Podobnie jak w tamtym przypadku, autorem tego domu jest późniejszy laureat architektonicznego Nobla czyli nagrody Pritzkera (2000r. – ten dom powstał zaledwie dwa lata wcześniej), najbardziej wpływowy współczesny architekt – Rem Koolhaas. O nim z kolei nieco pisałem ostatnio przy okazji recenzji jego książki.
Ciężko będzie się Wam z tym domem prosto zidentyfikować. Powstał dla bardzo zamożnego człowieka. Jeśli pamiętacie świetny francuski film „Nietykalni”, to łatwo Wam już sobie wyobrazić klienta. Podobnie jak bohater filmu, inwestor porusza się na wózku inwalidzkim. Tutaj ma on jednak też żonę i dzieci.
W takim przypadku, dla wygody inwestora, najprostszym rozwiązaniem byłoby oczywiście zaprojektowanie domu parterowego. Koolhaas stanął jednak na głowie, aby jego klient czuł się w swoim w domu swobodniej i bardziej komfortowo niż jego goście czy obsługa. Niemożliwe? No to zobaczcie !:)
Dom posiada trzy kondygnacje. A nawet, jak opisuje autor, to trzy osobne domy poustawiane jeden na drugim. Niewątpliwie pod względem kompozycyjnym tak właśnie jest – każda z nich ma zupełnie inny charakter. Dolna kondygnacja jest zamknięta i zawiera powydzielane ścianami pomieszczenia. Środkowa część jest całkowicie transparentna – służy jako część dzienna i ma otwarty plan. Rozciąga się z niej wspaniały widok na otaczającą przyrodę i panoramę miasta. Najwyższa kondygnacja mieści sypialnie rodziców i oddzieloną strefę dzieci. Jest otoczona pełnymi ścianami z otworami.
Więc jak ma być niby łatwo dla osoby na wózku? Czy winda może rozwiązać problem wygodnego poruszania się po takim domu? Na pewno nie. A przynajmniej nie taka, jaką wszyscy znamy. Wyobraźcie sobie, że część pomieszczenia jeździ sobie tak w górę i w dół przez wszystkie kondygnacje. Platforma bez żadnego zamknięcia sunie i staje się częścią pomieszczeń wykorzystywanych przez właściciela domu. To nie winda przewożąca kalekę na inne kondygnacje. To część domu, która podąża wraz z jego właścicielem. Na rzutach zaznaczyłem ją na żółto. Niżej możecie ją zobaczyć na przekrojach i zdjęciach:
Wykończenie, jak to u Koolhaasa, przewrotne. Zwykle łączy bardzo ekskluzywne materiały z bardzo tanimi, a nawet tandetnymi. W tym przypadku mamy odkryty beton – surowy materiał konstrukcyjny połączony z ogromnymi przeszkleniami i aluminiowymi ścianami. Surowość przełamują miękkie formy zewnętrznych zasłon i trzykondygnacyjna biblioteka.
Konstrukcyjnie ten budynek to strukturalny majstersztyk, ale nie będę Was zanudzał mało interesującymi Was analizami. W każdym razie schemat statyczny wygląda o tak:
To dzięki niemu na środkowej kondygnacji nie widzicie nigdzie jakichkolwiek podpór.
Kilka lat temu pojawił się projekt filmowy w żartobliwy sposób ukazujący sposób życia w tym jednym z najsłynniejszych przykładów współczesnej architektury domów. Więcej znajdziecie tu: http://www.living-architectures.com/Koolhaas_houselife.php
Z tym domem wiąże się jeszcze moja prywatna historia. Podczas studiów w każde wakacje podróżowałem stopem po Europie Zachodniej, głównie Francji. Raz jeden się zdarzyło, że była to podróż „naszym” samochodem – mój przyjaciel kilka dni przed naszym wyjazdem dostał nowe firmowe auto: seicento. Ta mała czerwona strzała objechała z nami praktycznie całą Francję, zahaczając też o Szwajcarię. Zajechaliśmy także do Bordeaux. Jednym z głównych moich celów tych podróży były oczywiście nowe realizacje architektoniczne. Musicie wiedzieć, że studiowałem w zamierzchłych już czasach, gdy internet dopiero stawał się powoli popularny. W każdym razie o takim narzędziu jak google maps to mogłem sobie pomarzyć… Aby znaleźć interesujący nas obiekt trzeba było przed wyjazdem nieźle się napracować, a do tego czasem mieć bardzo dużo szczęścia. No więc zbliża się powoli wieczór, a my w seicento przemierzamy okolicę Bordeaux i wypatrujemy tego właśnie domu. Nagle robi się bardzo ciemno, z nieba spada struga wody, a w drzewo przed nami uderza piorun. Łamie gałąź, która spada na drogę tuż przed nami. Ostre hamulce nie pomagają na tyle aby nie wjechać w gęste listowie. Mój współtowarzysz podróży blady. Panika – przecież to nowy, firmowy samochód! Powoli cofamy, widzimy tylko pokrzywione wycieraczki. W tym deszczu wychodzę sprawdzić stan naszego pojazdu. I co się okazało? Poza wygiętą wycieraczką na samochodzie nawet najmniejszej ryski. Kupiliśmy na stacji najdroższy na świecie prawdziwy klucz francuski, naprawiliśmy wycieraczki i kontynuowaliśmy naszą podróż. Niestety domu Koolhaasa nie było mi dane na własne oczy zobaczyć…
22 lutego 2015 at 13:06
Wszystko rozumiem 🙂 tzn. rozumiem dlaczego Twój dom jest jaki jest. To wspaniałe, że to co utkwiło w Tobie jako młodym architekcie znalazło wyraz w Twoim domu. To troszkę jak z moją miłością do naturalnych materiałów – drewna, kamienia. Gdyby nie archeologia….
22 lutego 2015 at 22:26
Hmmm, nie mam pojęcia jakich analogii się tu doszukałaś z moim domem. To, co mnie fascynuje w domach, które opisuję, rzadko ma związek z tym jak wyglądają…
28 lutego 2015 at 23:59
No, masz ;( Prostopadłościany nakładające się na siebie i przekręcone o 90 stopni. Skromne, gładkie powierzchnie ścian i podłóg. Wielkie tafle szyb i dom jakby widoczny na przestrzał. Tkaniny, które jakby niechcący dzielą przestrzeń. Nie jestem architektem, ale takie miałam skojarzenie, że ten dom zapadł Ci głęboko w podświadomość.
1 marca 2015 at 09:06
No ok :). Na pewno to, co mi gdzieś utkwiło, oddziaływuje. Ale wiele domów tak ma, szczególnie tych modernistycznych. Z łatwością znajdziesz bardziej pasujące przykłady. W tym jest jeszcze wiele innych kompozycyjnych majstersztyków, ale jego charakter jest zupełnie odmienny od mojego domu.
4 marca 2015 at 00:59
Ja tylko o śladach, które w nas wszystkich zostawiają te rzeczy, które podziwiamy. Jak potem je przerobimy we własnym umyśle i co z nich wyciągniemy, hm… tajemnica 🙂 jak działają na twórców inspiracje???
4 marca 2015 at 22:23
Pewnie na każdego inaczej 🙂
22 lutego 2015 at 23:23
Chyba studiowaliśmy w podobnym czasie? Też pamiętam zachwyt podczas studiów:)
Polecam bardzo „Koolhaas Houselife”. Miałam okazję obejrzeć go w zestawie ze spotkaniem z twórcami i pokazywali wtedy również krótkie nagranie ze spotkania z Koolhaasem, któremu puścili swój film i zarejestrowali jego reakcje oraz komentarze, takie zupełnie „na świeżo”. Był kompletnie zszokowany i zbulwersowany, jak można sprzątać „tak wyrafinowane dzieło architektoniczne tak prymitywnymi metodami”, jakby to nie był dom, tylko co najmniej świątynia albo muzeum;)
23 lutego 2015 at 20:23
Miło Cię tu u mnie gościć Moniko. Kończyłem w 1999 roku. Chyba trochę wcześniej niż Ty? 😉
Filmu nie widziałem – chętnie kiedyś obejrzę. Ego Koolhaasa proporcjonalne do talentu, Nouvel podobno nie pozwalał mieszkańcom Nemausus’a malować wnętrz po swojemu. Jeśli to sposób na zostanie gwiazdą, to nie zabłysnę 😉
23 lutego 2015 at 20:27
To wszystko jasne – Ciebie zachwycał pod koniec studiów, a mnie na początku;)
Gratuluję dwóch projektów w finale „Życia w architekturze”!
24 lutego 2015 at 19:55
Dziękuję 😉 W imieniu całej pracowni.
26 lutego 2015 at 18:03
mocna konstrukcja niemalże jak czołg pancerny, czyżby ktoś miał mocno w pamięci II wojnę światową albo przesłanie że dom ma być opoką mocną jak skała…
26 lutego 2015 at 20:08
Nie do końca. Może i mocna, ale zależna od jednego kabla. Krucha jak ludzkie zdrowie.