RS_blog

... czyli po co mi architekt?

Filip Springer: „Miasto Archipelag. Polska mniejszych miast.”

Dziś o kolejnej książce Filipa Springera – reporterskiej podróży po byłych miastach wojewódzkich.

Filip_Springer__Miasto_Archipelag

Bardzo smutna to książka. A raczej smutny obraz polskich mniejszych miast. Zapomnianych, zagubionych, oszukanych,  Przynajmniej w mniemaniu ich mieszkańców, a może tylko ich władz?
Pióra Filipa Springera nikomu zachwalać nie trzeba. To już uznana marka. Poszczególne historie wciągają jak zwykle. Autor każde z miast odwiedza osobiście. Warto nadmienić, że podróż odbywa się wyłącznie środkami komunikacji publicznej, co oczywiście ma swoje konsekwencje w postaci napotkanych sytuacji i przekroju spotykanych na swej drodze ludzi. Reporter przytacza zupełnie przypadkowe i zaskakujące spotkania, rozmawia z miejskimi aktywistami, odszukuje legendy, wreszcie dopytuje władze.

Scenariusz wielokrotnie się powtarza: podczas reformy administracyjnej w 1975r. niewielkie miasto staje się miastem wojewódzkim, często jest to wielkie zaskoczenie, także dla jego władz. Od tego czasu miasto odczuwa wielkie przyspieszenie: rozwija się przemysł, powstają gmachy administracji, napływają nowi mieszkańcy. Miasto się rozbudowuje.

W 1989 roku następuje odwrócenie tendencji. Zmienia się ustrój państwa, upadają zakłady przemysłowe, pojawia się problem z bezrobociem, odpływem mieszkańców. I w końcu reforma administracyjna z 1999 roku degraduje status miasta. Ten proces niestety trwa nadal. Nie ma pieniędzy na inwestycje ani remonty. Nawarstwiają się problemy społeczne, powstają „złe” dzielnice. Byłe miasta wojewódzkie wyludniają się. Pozostanie na miejscu staje się synonimem życiowej porażki. Mieszkańcy i władze idealizują stan sprzed 1989 roku. Tłumaczą, że to odebranie statusu miasta wojewódzkiego jest  winne wszystkim problemom. Tym mitem żyje lokalna władza i wykorzystuje go jako pożywkę podczas wyborów. To przecież bardzo chwytliwe – wszyscy pamiętają urząd wojewódzki, matkę fabrykę i ulice pełne ludzi.

I w tym wszystkim znajdują się ludzie, którzy zostali albo powrócili i wierzą, że małymi krokami robią coś dobrego. Kochają swoje miasto. Często bez wzajemności. Znajdują swoją niszę, działają jak potrafią. Szyją ubrania, tworzą teatr, pieką chleb. W sumie to nieważne co robią, zawsze jest to z ogromnym zyskiem dla innych mieszkańców I to jest właśnie antidotum na problemy. Praca u podstaw dla lokalnej społeczności, aktywizowanie jej, a nie marzenia o minionej potędze…

Od tej reguły „miasta podupadłego”  są też chwalebne wyjątki! Znajdziecie w książce. Polecam, jak zwykle.
p.s. Książka jest zwieńczeniem znacznie większego projektu, który znajdziecie pod tym adresem:
http://miastoarchipelag.pl

1 Comment

  1. Zgadzam się, szkoda że te miasta tak jakby obumarły. Książka warta przeczytania.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

*

© 2024 RS_blog

Theme by Anders NorenUp ↑