Coś Wam w tytule nie pasuje? Tak samo zareaguje każdy architekt gdy usłyszy coś innego niż Rem przed nazwiskiem Koolhaas. Chociaż to trochę niesprawiedliwe: syn Rema, Tomas też jest już znany, choć wśród architektów głównie z tego, że kręci dokumentalny film o ojcu. Dziś chciałem Wam przedstawić nowe imię: Barend. Holender jest (o ile wierzyć internetowi) bratankiem Rema i przez jakiś czas był architektem prowadzącym w biurze OMA należącym do słynnego wuja.
Niestety opis projektu na stronie nieco mnie rozczarował. Pewnie dlatego, że po takim nazwisku człowiek oczekuje nie wiadomo czego, a przynajmniej teoretycznego rozkminienia projektu na drobne… A tymczasem opis na stronie architekta wygląda mniej więcej tak:
Głównym elementem tego niewielkiego domu na wsi jest panoramiczne okno o długości 17,5m, przez które roztacza się widok na ogród i otaczający krajobraz. Dla lepszego widoku szklana fasada została obrócona, co dało charakterystyczny trójkątny rzut budynku. Z drugiej strony dom styka się z istniejącym budynkiem, a drewniana frontowa elewacja nawiązuje do lokalnych stodół. Dom mimo ograniczonego budżetu jest energooszczędny, a większość materiałów wykorzystanych do jego budowy może być użyta ponownie. Tyle.
Z drugiej strony, zdjęcia mówią wszystko.
To kawał dobrej architektury w niewielkiej skali. Zdjęcia wydają się jakby były zrobione szerokokątnym obiektywem, a to wrażenie ostrego narożnika nie wynika wcale z optycznego przekłamania. Spójrzcie na rzut budynku na działce:
Obcy z ulicy i wchodzący do domu goście nie domyślają się nawet co ich czeka dalej. Widzą tylko taką skromną, drewnianą, bardzo tradycyjną elewację.
Chociaż widok przez to okienko jest intrygujący…
Oto rzut naszego trójkątnego domu:
Powierzchni nie ma tu dużo, w niektórych miejscach bywa nawet ciasno. Na parterze mamy część dzienną z kuchnią i jadalnią, łazienkę, sypialnię i jeszcze niewielki pokój dla gości się zmieścił. To co? Wchodzimy? Dadam!
Wydaje się wcale nie tak ciasno, prawda? Jest miło, lekko i dość przestronnie. W końcu cały ogród mamy prawie w domu… Okno zrobiło swoje. I nie tylko ono: jasne, gładkie powierzchnie, wręcz efemeryczne wyposażenie: słup – pień, koza, delikatne w formie krzesła i nieregularny rzut tworzą czystą, przyjemną, nieprzegadaną, lekką i kameralną przestrzeń. Jeśli dojdzie jeszcze brakujący stół, to wiele nie zmieni…
Jest jeszcze poddasze, a tam jeszcze jedna sypialnia z łazienką.
Co za okno dachowe!
A więc jest wszystko czego trzeba w domu. Pewnie, że gdybyśmy w tą przestrzeń wrzucili wielki wypoczynek, dwa fotele i ogromne kino domowe to fakt – nie zmieściłoby się :). Ale czy na pewno każdy w domu musi mieć te sprzęty? Nasze domy i tak są coraz mniejsze, podobnie jak nasze rodziny. Czy nie lepiej oszczędzić na powierzchni, a nie na materiałach i wyposażeniu technicznym? W tym wypadku powściągliwość i skromność w programie pozwoliły na stworzenie świetnej architektury.
Zadanie wykonane. Wuj by się nie powstydził.
zdjęcia: Jeroen Musch
p.s. najwyższa pora przejść się do kina na nowego Bonda…
17 listopada 2015 at 23:49
Poostawiłabym jakiś szezlong i arcy wygodnego uszaka i byłoby mi w tym domu całkiem dobrze 🙂
19 listopada 2015 at 09:15
ja też bym nie narzekał…
20 listopada 2015 at 17:17
Odlot! jeden z niewielu, który – mnie, starego cynika – zachwyca! 🙂
27 listopada 2015 at 13:17
Świetne wnętrze, niesamowity budynek.