Pora na rozprawienie się z drugim z argumentów podawanych najczęściej przy wyborze projektów katalogowych: dostępność.
Rozumiem to pojęcie w ten sposób:
- natychmiast do obejrzenia w każdym wariancie, w dodatku za grosze, a nawet darmo (ale o cenie już pisałem)
- natychmiast do kupienia
Kontrargument niełatwo podać. Co prawda, ilość projektów katalogowych i poradzenie sobie z wyborem może przyprawić o ból głowy, ale niestety tym Was nie przekonam ;).
Żyjemy w czasach konsumpcjonizmu, internetu i permanentnego braku czasu. Sam przecież nie zamawiam butów u szewca, a spodni u krawca (tak, mój zawód też spotyka już ten los…), tylko przeglądam oferty w internecie i zamawiam przesyłkę kurierem. Ewentualnie idę do galerii, bynajmniej nie tej ze sztuką, by w estetycznym, choć nieco sztucznym otoczeniu, oglądać, przymierzać, wybierać, zapłacić i wyjść zadowolonym. Jeśli jednak w domu mi się odmieni, wysyłam albo zanoszę i wymieniam na inne. Prosto, szybko i przyjemnie.
Dlaczego zatem w ten sam sposób nie kupić projektu domu? Przecież właśnie projekty katalogowe są jak ubrania w H&M. W modnych wzorach i kolorach, skrojone na prawie wszystkich, a na mnie na pewno, bo przecież dziwolągiem nie jestem, a fanaberii jakichś nie mam. No i wszyscy je noszą, a nie wyglądają tak samo, bo dopiero dodatki i mój styl nadają szyku.
Dlaczego więc nie? Bo celem wyboru w tym przypadku nie jest wcale projekt. Projekt to jedynie konieczny środek do Waszego prawdziwego celu tego zakupu. Celu, którym jest Wasz przyszły DOM.
Czy kupując gotowy dom, nie chcielibyście go zobaczyć, obejść, poznać? Sprawdzić na miejscu powiązań z otoczeniem, poznać okolicę? Poczuć jego atmosferę, sprawdzić czy dobrze będziecie się w nim czuli? Czy kupując dom podjęlibyście decyzję na podstawie specjalnie przygotowanych do sprzedaży zdjęć i planu? Nie sądzę, bo to zbyt poważna decyzja, a inwestycja kosztowna i wiążąca Was na bardzo długi okres, a co najważniejsze: mająca ogromy wpływ na Wasze przyszłe życie. Nie idźcie tą drogą! 🙂
Powiecie, że przecież projekt indywidualny niczego w tej kwestii nie zmienia? Ha! Poczekajcie na kolejne wpisy!
29 sierpnia 2014 at 13:16
Chciałabym Ci kiedyś pokazać historię mojego domu. Mam taką potrzebę czysto teoretycznej rozmowy z architektem, ktory prezentuje takie jak Ty poglądy 🙂
Na razie powiem tyle, że to co piszesz odkrywałam powoli decydując się na dom, budując go i poznając jego wady.
1 września 2014 at 01:44
Opisz tu, albo na e-mail.
No cóż – większość ludzi, nawet tych budujących, kompletnie nie rozumie na czym powinna polegać nasza praca. Wiele w tym niestety naszej, architektów, winy. Aby małymi krokami ten stan rzeczy zmieniać, powstał m.in. ten blog.
2 września 2014 at 23:34
Opiszę. Również dlatego, że może znajdziesz w tym coś interesującego do wykorzystania w swoich tekstach.
Chętniej na maila.
W tym co się z moim domem działo było kilka błędów architektki, kilka też ewidentnie powstało z winy mojej niewiedzy. Niektóre dało się naprawić, gdy mury już stały. Inne niestety straszą mnie nadal i to się już nie zmieni.