Dziś dom, który stał się ikoną od razu gdy powstał. Chociaż powstał w Anglii, za jego projekt odpowiada słynna holenderska firma MVRDV, która nawet najmniejszy projekt musi zrobić w sposób niezwykły, pozostający na zawsze w pamięci. Przedstawiam Wam wybudowaną w 2010 roku balansującą stodołę:
Dom ten jest domem wakacyjnym, ale nie o program dziś chodzi.
Czy to nie jedynie dziwactwo? Po co, na co to komu?
Najpierw poznajmy bliżej ten dom i jego kontekst. Jak już pisałem, powstał na angielskiej wsi, na pięknej działce nad małym jeziorem. Od wjazdu jawi się jako skromny, mały domek:
Środki architektoniczne i inżynieryjne wynikają wprost z warunków działki i naturalnego ukształtowania. Kształt stodoły, jej sposób krycia mają swoje odniesienia w lokalnej tradycji budowlanej. A że zrobione to zostało w całkowicie współczesnym języku? Celem architektów było odświeżenie wiejskiej architektury i pokazanie, że można ją budować również we współczesny sposób. Refleksyjność metalowych paneli oczywiście ma na celu odbicie otaczającej i zmieniającej się w ciągu roku przyrody. Programowo ten dom pozwala zarówno na odpoczynek jego właścicielom jak również zapewnia ekscytujące doświadczenia gościom. Gdy zobaczą ten dom nieco z boku, ujrzą lewitujący budynek:
Ale na razie, jak goście, wejdźmy do środka.
Zaraz po wejściu znajdziemy się w części jadalno-kuchennej. To wygodne biorąc pod uwagę, że dom może być zamieszkany przez cztery pary, a zjeść można też na tarasie:
Następnie mamy następujące po sobie cztery sypialnie dwuosobowe, każda ze swoją oddzielną łazienką.
Za nimi pozwalająca na niezwykłe wrażenia, zawieszona kilka metrów nad ziemią, część dzienna. Dla zintensyfikowania odczucia bycia częścią natury, ta część posiada okna we wszystkich trzech ścianach, dachu, ale też i w podłodze!
Podczas deszczu, gdy napalimy w kominku, możemy na własnej skórze (no prawie) odczuć działanie wszystkich czterech żywiołów na raz :).
Ale jest jeszcze coś, co przeoczyliśmy idąc do części dziennej. Przy sypialniach ukryto schody prowadzące na dół i pozwalające wyjść do dolnego ogrodu. A tam czeka na nas niespodzianka, jakby mało nam jeszcze było zawrotów głowy:
Tak, na końcu tego ledwo wyobrażalnego wspornika wisi sobie, jak gdyby nigdy nic, huśtawka!
Ciekawe czy huśtanie na niej ma wpływ na balansowanie domu? 😉
Ta zadaszona część też na pewno bardzo przydatna w angielskim klimacie…
Chciałbym mieć taką pustelnię na odludziu, w tak pięknym krajobrazie, gdzie można by wyjechać i schować się przed światem. Uciec choć na chwilę, jak dzieci do swojego domku na drzewie. I do tego czasem zaprosić na weekend gości, gwarantując im w tym wiejskim krajobrazie niezapomniane chwile.
Mam nadzieję, że po moim opisie, ten dom stał się dla Was już bardziej zrozumiały i przyjazny. Czasem warto postawić na zwariowane pomysły, o ile są one choć trochę logiczne.
p.s. Wczoraj Walentynki i to miało być niby romantyczne? No cóż, taki to romantyk ze mnie. Moja żona coś o tym wie :).
zdjęcia: © Edmund Sumner
16 lutego 2015 at 15:05
Dzięki Robercie. 🙂 Zawsze mnie interesowało wnętrze tego domu.
Swoją drogą ikona ikoną, ale zmieniłabym mu elewację. Podoba mi się to błyszczące tylko pod spodem nawisu.
18 lutego 2015 at 08:11
eee tam, w swoim zrobisz jak zechcesz 🙂
16 lutego 2015 at 18:49
Dzisiaj zapytałam kolegę jak spędził walentynki a on na to że mieli ciche dni z żoną, myślę że w tym domu nawet cisza przemawia tylko trzeba zacząć od środka a skończyć kołysaniem …
18 lutego 2015 at 08:12
Jedno u góry, drugie na dole… 😉