Połamać język sobie można czytając taki tytuł. No chyba, że ktoś jest Belgiem, albo przynajmniej zna ich język…
Cóż oznacza te tajemnicze słowo: Graafjansdijk? To nazwa historyczna. Otóż dom wziął swoją nazwę od wybudowanego w IX wieku kanału (czy też grobli) chroniącego tereny Belgii i Francji przed falami sztormowymi.
Autorami projektu są belgijscy architekci Damiaan Vanhoutte i Benny Govaert prowadzący swoje studio w Brugii. Zostali poproszeni o zaprojektowanie domu na wąskiej działce w kształcie klina pomiędzy drogą, będącą śladem wspomnianego historycznego kanału i niewielkim kanałem po drugiej stronie. Dom miał zapewniać widok w obu kierunkach oraz zapewnić prywatność od strony drogi. Co tam, u architektów cuda prawie od ręki…
Budynek wypełnił niemal całą działkę. Pierwszą, dość przewrotną, decyzją projektową było umieszczenie na parterze wszystkich… sypialni. To dlatego cały prawie parter jest otoczony ścianami bez okien obłożonymi drewnem. I to jakim drewnem! Mam wrażenie, że w Polsce każdy chciałby mieć drewno o właściwościach… plastiku. A tutaj drewno to drewno, zwietrzałe, bez make-up’u! Właśnie idealne, bo do ideału mu tak daleko.
No tak, ale gdzie są okna? Spójrzcie na rzut działki.
Czarna plama to obrys budynku, linia kreska-kropka to obrys działki. Od strony kanału architekci wygospodarowali niewielką część działki na ogród i to właśnie na niego otwierają się wszystkie sypialnie.
Tak to wygląda na rzucie parteru:
Na samym krańcu działki mamy garaż na dwa samochody. Wejście do domu jest po przeciwnej stronie.
Po wejściu schody prowadzą nas na górę, gdzie nietypowo umieszczono część dzienną. Ta dla odmiany jest całkowicie transparentna (prywatność można jednak sobie zapewnić za pomocą kotar).
Z tego miejsca znów (bo często to robię) wysyłam pozdrowienia dla kolegów konstruktorów. Jeśli nie wiedzą dlaczego, niech spojrzą na rzut i odnajdą elementy konstrukcji (to nie jest schemat, w którym konstrukcję pominięto).
Tu widać słupek. Nie, jego grubości nie przysłania kotara.
Przy okazji zobaczyliście wnętrze. I tu odnajdziemy surowe drewno.
Paletę użytych materiałów uzupełniają ciemna betonowa industrialna podłoga, białe gładkie powierzchnie ścian i sufitów no i… te widoki!
Powiecie: pięknie, ale jak to tak salon bez wyjścia na zewnątrz? Proszę bardzo:
Część dzienna jest znacznie mniejsza w obrysie niż sypialna część nocna i garaż, co pozwoliło na stworzenie dużego tarasu. Spójrzcie na balustrady – tam, gdzie inwestor chce zapewnić sobie prywatność mamy ją pełną, po przeciwległej stronie w pełni szklaną. Nie ma tu przypadku.
Zejdźmy jeszcze na dół:
Jedynie na tą łazienkę mógłbym nieco pomarudzić :). Większym problemem jest usytuowanie wc na parterze, wprawdzie tuż przy schodach, ale jednak trzeba po nich biegać.
Budynek jest w całości podpiwniczony.
Niektórzy pomyślą po co takie komplikacje, żeby salon robić na piętrze? Pamiętacie jak niewielką i trudną działkę inwestor miał do dyspozycji? Że chciał zachować widoki w obu kierunkach? Zapewnić sobie prywatność od strony drogi? Wielu by odpuściło… Moim zdaniem architekci wywiązali się z tak trudnego zadania wyśmienicie.
I jeszcze kilka ujęć o zmroku.
Że nie pasuje do otaczających zabudowań? Co zrobić 😉
fot. Tim Van de Velde
12 listopada 2015 at 00:36
Podoba mi się 🙂 A jeszcze do tego tyle drewna i takie proste, wygodne rozplanowanie pomieszczeń na obu poziomach.
12 listopada 2015 at 21:38
Cała przyjemność po stronie belgijskich architektów 🙂
12 listopada 2015 at 08:41
Witam.
Są projekty i realizacje – w tym autora bloga 😉 – przy których robi się wielkie WOW. To bezsprzecznie jedna z nich…
12 listopada 2015 at 21:38
Dziękuję 😉
14 listopada 2015 at 13:41
Rzeczywiście kwestia braku toalety na górze jest mocno dyskusyjna, ale biuro z tak pięknym widokiem zdecydowanie skradło mi serce. Bardzo estetyczny projekt.
6 czerwca 2016 at 18:22
Czy to nie jest nazwa typowo holenderska?
6 czerwca 2016 at 22:36
nie wiem